piątek, 7 września 2012
The name is Sherlock.
Jeremy Jahns (http://www.youtube.com/user/JeremyJahns) poleca różne rzeczy, przeważnie jego gust filmowo/growo/serialowy idealnie pokrywa się z moim :D W jednym ze swoich movie reviews zachwycał się pewnym serialem - musiałam spróbować i powiem, że mi smakowało :)
Serial to nietypowy, w serii są tylko 3 odcinki, a każdy ma po 1,5 godziny długości i, przenosi Sherlocka Holmesa w XXI wiek.
Efekt jest zaskakujący.
Od zawsze byłam fanem kryminałów i genialnych detektywów, a Sherlock Holmes ze swoim oderwaniem od rzeczywistości, cynizmem, uzależnieniem i grą na skrzypcach jest ich niedościgłym ideałem. Wiadomo, opowieści sir Conan Doyle’a zawsze były nieco… nazwijmy to naciągane, ale tak jak nie kala się Tolkiena z jego drzewno-papierowym LOTRem, tak pozwala się sir Arthurowi być po prostu sir Arthurem. Można lubić takie rzeczy, można nie lubić, można się zrzymać, że głupie, że uproszczenia, że rozwiązania fabularne kuleją i ogólna lipa i nyndza, ale nie można odmówić kanonu.
Owszem, cytując Kazika przyznaję, teraz jestem starsza i poważniejsza i lektury mam troszkę mądrzejsze, ale i tak Sherlock Holmes zajmuje poczesne miejsce w moim czarnym serduszku.
Tylko, że konwencja nieco się już zużyła. Oczywiście Guy Richie z Downeyem Juniorem zrobili co mogli, a Jude Law im dzielnie pomagał, ale…
No właśnie, ale… czegoś Sherlockowi brakowało, świat zapierdziela wkoło,jak LondonEye
i kaszkiet z odwieczną fajką to już jednak nie to…
Twórcy serialu musieli mieć podobne odczucia, bo odkurzyli starego, skostniałego gentlemana i wrzucili go we współczesność.
I o dziwo, Sherlock radzi sobie w cywilizacji informacyjnej wspaniale. Tego mu chyba brakowało - technologia uzupełnia jego geniusz, nadaje kolorytu tam gdzie postać detektywa trąciła myszką.
Nowy Sherlock jest młody, wystylizowany i szczupły.
I tak jak kiedyś doradza Lestrade’owi w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek, ale teraz posługuje się smartfonem i laptopem. Rozkoszne są momenty, w których współczesność spotyka dawnego Scherlocka, z jego fascynacją orientem, słabością do szkieletów i białej broni. Przez to mieszkanie panów Holmesa i Watsona na 221B Baker Street jest tak brytyjsko zapuszczone, że nie sposób się nie zakochać w stylizacji! Są jeszcze inne smaczki; komentarze otoczenia, gdy tych dwóch dorosłych i powiedzmy, że atrakcyjnych facetów wszędzie biega razem – bezcenne.
Nowy Sherlock jest genialny, próżny, cyniczny i marudny. Cudowny! Jego geniusz jest darem i przekleństwem – chłopak jest po prostu za inteligentny, przez co za szybko się nudzi.
Aktor grający podrasowanego Holmesa (nie jestem w stanie zapamiętać jak się nazywa, a nazywa się epicko, w sam raz żeby grać Smauga/Czarnoksiężnika) naprawdę daje radę.
Urodę ma dyskutowalną, ale coś takiego w spojrzeniu… pięknie wciela się w rolę rozkapryszonego geniusza. Zwłaszcza w drugiej serii, (tarzałam się ze śmiechu podczas scen w Pałacu Buckingham).
Benedict czerpie garściami z pierwowzoru, ale z drugiej strony przygląda mu się z lekkim uśmieszkiem i robi swoje. Dawne interpretacje nie ciążą mu w najmniejszym stopniu, nosi rolę z szykownością dobrze skrojonego garnituru i taliowanej koszuli. To zdecydowanie najlepszy Sherlock Holmes jakiego dotąd miałam przyjemność oglądać na ekranie. Świeży, nowoczesny, ale ciągle ten sam chorobliwie spostrzegawczy sukinsyn. Scenarzyści rozbudowali rolę brata Sherlocka, ich relacje iskrzą i to dodaje całości jeszcze lepszego smaku. Watson w wykonaniu Martina Freemana też jest świetny. serial jest na wskroś brytyjski (ostatecznie jaki miał być, to BBC!) uwielbiam brytyjskie seriale!
Bardzo podoba mi się sposób kręcenia. Ujęcia, szybkie cięcia, kolorystyka, stylizacja, światło. Genialny jest pomysł z przenoszeniem na ekran treści smsów i tekstów z komputera -
super sprawa, powoduje że jeszcze bardziej „wchodzisz” w film, a jednocześnie oddaje klimat totalnej cyfryzacji naszej rzeczywistości.
Są tacy, co narzekają, że to kino familijne, że ugrzecznione, że za długie.
Dobra, zgadzam się, nie są to zarzuty wyssane z palca, ale tak jak nie wszyscy będą oglądać Castle’a i jak nie wszystkim odpowiada House, tak „Sherlock” nie jest pożywką dla wszystkich kinożerców.
Mógłby być lepszy, wiadomo, ale jak to mówią, to jest właśnie Sherlock na miarę naszych czasów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz