przywiaaaało |
Lato się skończyło, ale jak się okazuje nie definitywnie :)
Jakieś 7,5 godziny drogi na północ od Pogoni jest Bałtyk. A nad Bałtykiem plaże. A na plaży piaseczek.
Piaseczek ciepły, złoty, włażący wszędzie, idealny do leżenia i łażenia. I mimo, że zwykle bronimy się rękami i nogami przez wyprawą nad „polskie morze” w sezonie urlopowym – ci co byli, wiedzą co ten termin oznacza O_o, to okazuje się, że we wrześniu jest tam całkiem sympatycznie (oczywiście najsympatyczniej jest w lutym lub marcu – kiedy jest ciemno, zimno, burzowo, sztormowo i klimatycznie – ale to już jest upodobanie dla morza ekstremalne… )
Nocleg? Jak nocleg, prawie centrum Gdyni. Orłowo, ale nie przy plaży, tylko wśród osiedli domków - pokój, łazienka, aneks z lodówką, osobne wejście – czegóż chcieć więcej. Właściciele, starsze małżeństwo, nie narzucający się, my im również nie :) Mogę polecić, jak ŻanetkaLeta bo ceny też w miarę jak na „polskie morze” spoko i morza blisko.
Ale w sumie, ja nie o tym, ja o tym, że jeśli człowiekowi się chce to można.
Co prawda jest to lekki hardcore jeśli musisz wlec ból przez Włocławek w obie strony, a potem/przedtem dopada cię Łódź i jej dziwne nakazy skrętu (olewane zresztą notorycznie, z dużym wdziękiem i konsekwencją w działaniu) ale złość na utrudnienia zdycha w porównaniu z radością z przygody.
I okazuje się, że nie jest to aż takie obciążenie dla starego organizma – ruszyć dubSKA i zrobić coś ciekawego.
Mamy długą tradycję idiotycznych wypadów, my Ludzie z Gaju, kapsuła nieczaso-przestrzenna mundzioONE sprawdza się w takich razach fantastycznie (dzięki LedDobruś!).
Ciągle chodzę lekko zawiana - jak to niewiele trzeba; trochę nieba, trochę wody, trochę lasu, żeby człowiekowi od razu zachciało się chcieć.
Spontaniczne wypady, albo planowane, ale wydawałoby się bezsensowne weekendowe drivy na drugi koniec Polski ładują akumulatory jak nic na świecie :) a przecież wcale nie muszą być na koniec świata. Odkryliśmy ostatnio, że Przeczyce są bardzo ładnym miejscem, jeśli tylko wie się, w którą stronę jechać.
Małe radości, małe wyprawy - zimowa tarta jeżynowa w krakowskim Camelocie, kilka słów zamienionych z Przydrożnym Dziadkiem w Ponurzycy, spacerek z Gajówki na Pilsko i z powrotem, zapach Cerkwi w Czarnej – tak sobie myślę, że o to właśnie o to chodzi.
I można się podleczyć z depresji i nabawić uśmiechu (uwaga, zaraźliwe!).
Aaa i polecam knajpę w Gdyni –> Łysa Żyrafa. Jedzenie i obsługa w Skali Bargla dostaje 17.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz