poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Concerning Hobbits


Dawno dawno temu, w dalekim kraju zwanym Anglią pewien profesor, filolog i lingwista, stworzył historię świata równoległego. Pisał ją długo i rzetelnie, uzupełniając o szczegóły, dopieszczając jego historię, geografię i mitologię. Zapełniał swój świat bohaterami, elfami, krasnoludami, małymi i dużymi ludźmi, entami, orkami. Dobrem i Złem. Zapomniał jednak o drobnym szczególe - powieść to nie kronika, a postacie żeby dawać pozory życia, muszą być z krwi i kości, nie tylko z papieru. Jednym słowem, origami Profesora było piękne i nad wyraz kunsztowne, ale martwe i suche jak fajkowe ziele.
Całe szczęście w 2001 roku naszej ery, 46 lat po pierwszej publikacji LotR, stało się coś czego Profesor, ani nawet Sauron, czy sam Pierścień nie przewidział. Na ekrany wszedł Film. Pierwszy z trzech.
Najlepszy z trzech.
A potem dane nam było zobaczyć wersję directors cut i teraz już nie ma innej. Nie może być.
W kinie widziałam "Drużynę Pierścienia" jakieś 10 w porywach do 12 razy - crazy as it seems, ale Ten Film właściwie powinno się oglądać tylko tak. Minęło 11 lat. Na bogów, brzmi to przerażająco, ale jest faktem.
I przez te 11 lat  "Drużyna Pierścienia" nie postarzała się nawet o dzień. Siedząc w kinowym fotelu wtedy
i siedząc dziś, jestem tak samo w ów fotel wgnieciona. Tak samo ściska mnie w gardle, a sceny z Morii,
 z Hobbitonu, z Orthanku są tak samo epickie (epiczne, epiforyczne i epitetów się domagające) jak wtedy. Bohaterowie? Dobrani wręcz idealnie, no kto teraz wyobrazi sobie że Legolas, że Gimli, że Gandalf mogliby wyglądać inaczej? Nie mogliby, kropka. Plenery? бозе мой! I nawet sekwencje z użyciem słynnego oprogramowania massive nie rażą, nie śmierdzą tekturą - tak się dzieje, gdy wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe i twórca nie liczy na to, że jakoś to będzie, tylko robi "na maxa". Taka praca broni się choćby i po dekadzie.
Od lat wiadomo, że LOTR to Trylogia kultowa, że Jackson odwalił kawał świetnej roboty przy tym arcydziele. I można się czepiać, można narzekać, można psioczyć. Ale przyznać trzeba, że Peter Jackson tchnął w szeleszczące papierem postaci Wielkiego Profesora życie i chwała mu za to po wsze czasy.
A "Władek" był jest i będzie filmem świetnym, że strawestuję nieco Gandalfa witającego się z Bilbem na progu Bag End:
- Good to see you! Eleven years old — who would believe it? You haven't aged a day!

Three Films for the Human viewers under the sky,
No for the Dwarf-lords in their halls of stone,
But for Mortal Men doomed to die.
In the Land of New Zeland where the landscape lie.
But only One Movie to rule them all,
One Movie to blow your minds
and with the Tolkien bind them. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz