piątek, 3 sierpnia 2012
jest taki reżyser...
Jest taki reżyser, który nie robi złych filmów.
Owszem zdarzają mu się rzeczy nieco mniej porywające, „Azyl” mnie nie urzekł, Beniamin Buton był nieco za długi.
Ale heloł! „Fight Club”? „Siedem”?, „Social Network”? „Dziewczyna z tatuażem”? (Nawiasem mówiąc w 2013 planowana jest ekranizacja drugiego tomu i znów pewnie film będzie taki sam jak szwedzki oryginał, a w jakiś sposób lepszy, pełniejszy, dynamiczny i przerażający…).
Na 2015 została przełożona premiera „Heavy Metal”, oby to nie była tylko zbieżność tytułu i rzeczywiście mój ukochany, kultowy „Heavy Metal” z 1981 zrobi ktoś z pierdyknięciem godnym tematu. Bo powiem szczerze kreskówka w moim wieku już się, delikatnie mówiąc posunęła… Czekam z niecierpliwością, na pewno będzie świetny! Za tym gościem idę w ciemno!
Chociaż nie zrobił tych filmów wiele, wszystkie mają w sobie coś takiego, że się ich nie zapomina. Była jeszcze „Gra” z 1997 i „Zodiak” z ’07 i oczywiście „Alien3”.
No właśnie, ktoś się ostatnio w mojej przytomności zastanawiał dlaczego trzeci Alien jest taki zarąbisty, dorównuje Jedynce, albo nawet jest lepszy (bo zdjęcia, bo klimat, bo zarysowane jak nożem charaktery – odpowiedź jest bardzo prosta – reżyseria)
Każdy z filmów tego Pana ma w sobie niesamowity klimat. Jest dopracowany w najdrobniejszym szczególe, nie ma w nich nielogiczności, które zabijają przyjemność patrzenia na obraz. Obraz… właśnie, zdjęcia są niesamowite, światło (a czasem jego brak) gra rolę nie mniejszą niż aktorzy (zawsze świetnie dobrani, ich bohaterowie są soczyści jak mandarynka). Do tego trzeba mieć oko, trzeba mieć talent i wizję.
A co najważniejsze trzeba umieć przekazać to na taśmę czy tam cyfrowe nośniki. Trzeba mieć ogromny potencjał, żeby giętki język reżysera, przekazał wszystko co pomyśli głowa, żeby aktor zrozumiał, kamera pokazała, a oświetleniowiec nie spierniczył.
Do tego trzeba prawdziwego Talentu, przez duże „T”.
Talentu Davida Finchera.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz