Wrzesień. A jak wrzesień to szkoła, a ja szkoła to zapieprz :) a jak zapieprz to nawet nie chce mi się pisać co ostatnio widziałam/czytałam/chodziłam.
To także czas porządkowania papierów. Kopałam po dysku w poszukiwaniu materiałów dydaktycznych dla moich nastoletnich potworów i natrafiłam na takie oto złotko, sreberko. Może to nie jest najlepszy pomysł, ale what the hell, spróbujmy, szkoda byłoby zapomnieć tę scenę. Faktycznie bolały nas od śmiechu wszystkie możliwe mięśnie.
dramatis personae: banda Korów, spotykająca się w pewien kwietniowy weekend zgodnie z nową świecką tradycją. Poprzebierana za bandę jeszcze większych Korów.
Wszelkie podobieństwo do osób lub zdarzeń rzeczywistych jest całkowicie zamierzone, celowe i wredne O_o lecimy z tym koksem.
~~~~~~~~
...Ostrzegam, gra jest trudna – Maryjuszek rozłożył się wygodnie na podłodze pod telewizorem.
-
Jak trudna? Zainteresował się Akfarelka
- ? - reszta popatrzyła zaciekawiona,
-
Trzeba wymyślać słowa. Ja mówię jakieś słowo, a każdy następny musi wziąć z niego fragment i stworzyć własne, na przykład „parasol”
-
„Parafina” - rzuciła następna w kolejce Kobieta z Kevlaru
-
„Finalnie” - uśmiechnęła się Mora
-
Nie, nie, nie! - pomachał rękami Maryjuszek
-
Co „nie”?
-
Musi być z „para”! para-cośtam…
-
Bez sensu, przecież mówiłeś, że ma być fragment słowa, co za różnica który!
-
No właśnie! Niech będzie, że trzy literki – zgodził się Afarelka, a ZombieElf pokiwał głową
-
Nie! - Maryjuszek trzymał się twardo. - Musi być pierwsza część* i już!
-
Dobra już dobra niech będzie, chore zasady. - skrzywiła się Mora,
- No, to: „Paragwaj”
-
„Paranormalny” – to Akfarelka.
-
„Parawan” – rzuciła cichutko Dora
-
„Paranienormalni”! - Pat uśmiechnęła się szelmowsko spod swojego turbanu.
-
„Paraolimpiada”, - zawtórował ZombieElf
-
No widzicie - rozciągnięty na podłodze Maryjuszek wyszczerzył zęby,
- „Parapet”!
-
Para pa pa pa! - Mora wspięła się na paraintelektualne wyżyny.
-
Dobre - ucieszył się Maryjuszek
-
Co? Co? - upewnił się Akfarelka.
-
Paparararara! Górniczo, hutnicza orkiestra dęta! - Pat podskoczyła radośnie
- Dobre!
I od razu zrobiło się jeszcze weselej, zabawa się rozkręcała, słowotwórstwo lało szerokim strumieniem, a brzuchy bolały po różnych parafekaliach i parabundzach, aż w końcu Maryjuszek uciszył towarzystwo
-
Dobra to teraz: „noga”!
-
„Nogawka”
-
„Nogawica”
-
„Nogarek”! - Kobieta z Kevlaru zrobiła niewinną minę, - No co? To jak ogarek tylko przy nodze…
-
Hihi, dobra - Pat zastanowiła się chwilę, - ooo, mam, „nogabywać”!
-
„Nogór” - rzucił ZombieElf
-
„Nogarigami”! - krzyknęła Mora, towarzystwo parsknęło radośnie.
-
Hahaha! „NOGARIGAMI”!
-
No co? To orgiami robione nogami!
-
Nie mogę! Dobra to co teraz? Może „lody”?
-
„Lody nad kukułczym gniazdem”? - Mora nie mogła sobie darować i znowu ekipa zarżała radośnie, niestety ZombieElf był lepszy;
-
„Lodajka”
-
Ile bierze „lodajka”? - zainteresowała się Pat.
-
Czego?
-
Nie czego, tylko kogo?
-
Od kogo…
-
Dobra, dość deklinacji - Maryjuszek, jak każdy dobry wodzirej, uciszył burzę pomysłów, teraz: „krata”
-
Och, „kratakreatywny” - Mora już się rozpędziła i niestety nic nie mogło jej powstrzymać,
-
„Kratarakta”!
-
Kratyni! Dobra zakończmy to, ja już nie mogę! - Kobieta z Kevlaru z całej siły ściskała się za szyję, - Boooli mnie! Sama nie wiem co mnie boli, ale nie wiedziałam, że mam tam jakieś mięśnie co mogą boleć od śmiechu!
Pat, podobnie ściskając zdrętwiałe od śmiechu policzki, kiwała głową.
-
Dobra, - Maryjuszek wstał z podłogi, - to może, teraz w „Zjebaka”?
-
Dobra!
Kobieta z Kevlaru rozdała karteczki i towarzystwo umilkło zatopione w konceptach.
Wymyślenie znanej postaci nie jest takie proste, zwłaszcza jeśli nie wiadomo jak napisać nazwisko, czy imię.
Ale już po kilku minutach wszyscy siedzieli z kartami przyczepionymi do czoła i komicznie mrużąc oczy, wczytywali się, co też współtowarzysze niedoli mają na nich napisane.
Pierwsza runda nie przyniosła wiele, ale już po kilku kolejnych każdy zebrał sporą ilość informacji o swojej postaci.
Najgorzej miała Kobieta z Kevlaru bo mając na czole „czarną mambę” miała nikłe szanse na zgadniecie, zwłaszcza, że nigdy nie widziała „Kill Billa”. Równie długo męczył się Akfarelka, bo „Jurij Gagarin” nie był najbardziej znanym mu Rosjaninem i ku ogólnej konsternacji bardziej kojarzył Wasilija Zajcewa.
ZombieElf i Mora podpowiadali sobie dzielnie, choć może niezamierzenie. W efekcie czego Mora zgadła pierwsza swoją „Paris Hilton”, a w następnej rundzie ZombieElf, uśmiechając się łagodnie oświadczył, że zapewne jest z Kalkuty.
Radości nie było końca, czas płynął żwawo i około północy, zgodnie z ogólnie przyjęta imprezową tradycją Kobieta z Kevlaru podała na stół kolejne hałdy jedzenia. Towarzystwo przerwało więc na chwilę dzikie rozmowy i jeszcze dziksze zabawy poświęcając się wyniszczaniu fikuśnych imprezowych potraw.
Nie na długo jednak, bo po odpaleniu laptopa okazało się, że Akfarelka nie widział cieszących ogół filmików w stylu „Osiemnastka” czy „Ale urwał”, więc siłą rzeczy spotkanie przerodziło się w klasyczne YouTubeParty.
Następnie Maryjuszek zaprezentował swoje ostatnie odkrycie; "szaleństwa allegro", czyli opisy sprzedawanych przez pewnego dyslektycznego nieszczęśnika starych komputerów.
I znów bolały nas brzuchy i umysły.
Po kolejnej godzinie, wyczerpawszy zasób niewidzianych filmowych nowości, włącznie z fragmentami „South parku” i przeróbek „Forfitera” ktoś stwierdził z zadowoleniem, że podobna świecka tradycja obchodzenia 10 kwietnia, jest jak najbardziej na miejscu.
Po czym zaczęły się rozmowy i pomysły baaardzo niepoprawne politycznie.
Co więcej, dzięki przenikliwości ZombieElfa i niefrasobliwości Akfarelki udało się rozwikłać tajemnicę Katastrofy Smoleńskiej!
Ale o tym kiedy indziej…
~~~~~~~~~
* W skład wyrazu pochodnego wchodzi wyraz cały podstawowy, jest to temat wyrazu zwany podstawą słowotwórczą oraz druga część – formant (dom – domek, stal – stalowy).